Spinacz Cafe - oryginalnie i kanapkowo

Właściwie to miejsce polecił mi znajomy już dawno temu ale jakoś ciężko mi się było zebrać do tego lokalu. Z kolei jak już wizytę zaliczyłem, minęło ponad 2 miesiące do opublikowania mych odczuć. W międzyczasie (o ile w ogóle jest tak słowo) byłem kolejny raz w tym miejscu. W sumie i dobrze, bo potwierdziły się moje wrażenia z pierwszej wizyty - jest dobrze w Spinacz Cafe.




Spinacz Cafe - oryginalnie i kanapkowo 

Oczywiście na pierwszy ogień idzie wystrój
Od wejścia czuć, że to nie lokal zrobiony przez snobów dla snobów. Czuć tu młodość i ogarniającą wciąż modę na "hipsteryzm". Ciekawie urządzony lokal sprawia, że człek rozgląda się na lewo, na prawo, zakręvony w pozytywnych myślach i w spokoju czeka na swoje jedzenie. Mamy do dyspozycji tradycyjne stoły, pufy i fotele oraz trochę siedzisk przy oknach i barze. Generalnie większą paczką zmieścimy się w lokalu bez większego problemu. Dla lubiących tego typu klimaty, wnętrze będzie zachęcało do posiedzenia przy kawie, piwku, drinku czy cydrze i dobrej kanapce. 










Menu w Spinacz Cafe
Rekomendacja tego miejsca przez znajomego dotyczyła kanapek dlatego też i dwie takie pozycje trafiły na nasz stół.





Pierwsze zdjęcia w poście przedstawia Głodołamacza nr 1 - mięso wieprzowe pieczone z konfiturą z cebuli i roszponką. Generalnie dobra ta pozycja - mięso smaczne, soczyste aczkolwiek źle pokrojone... Podane mięso było pokrojone wzdłuż włókien przez co pierwszy gryz zakończył się niemalże wypadnięciem całego wnętrza na blat stołu. Taka rada - pokroić w drugą stronę mięso i będzie git. Bułka fajna - lekka, delikatna i odrobinę chrupiąca z zewnątrz. Ogólnie dla mnie roszponka nie ma żadnego smaku - zamieniłbym na coś bardziej kontrastującego do słodkiej cebuli. 
Druga pozycja skonsumowana to Koko Dżambo - kurczak, suszone pomidory i rukola w bagietce własnej produkcji. Smaczna, skromna wielkością kanapka, w której rukola zrobiła swoje i ożywiła trochę smak potrawy.



Podczas drugiej wizyty w Spinaczu zjadłem Drugiego Głodołamacza (z ostrym sosem z papryczek piri piri). Błędem było wybranie tej opcji gdyż jak się okazało wielkim fanem ostrych rzeczy nie jestem... Mnie prawie ryjka urwało. No ale jak ktoś preferuje takie przyjemności, to zdecydowanie polecam... piri piri... aj ja jaj! Co nie znaczy, że kanapka była niedobra - wręcz przeciwnie!

Zastanawiam się tylko jak klienci odbiorą dania w kontekście cena vs. ilość/wielkość bo na moje oko w tej cenie mogłoby być odrobinę więcej mięsa - w przypadku Koko Dżambo. Co do Glodołamacza to zjadliwa jeszcze cena, mając na uwadze smak.

Nie jadłem wszystkiego z oferty gastronomicznej Spinacza, to fakt. Ale patrząc na menu to chyba na naleśniki pójdę raczej do Zadory, zupę zjem gdziekolwiek, makaron zjadłbym w Czarciej Łapie, Aventino lub Atrium. Ale po przyzwoitą kanapkę, lokalne piwko i fajny klimat z przyjemnością przyjdę ponownie do Spinacza.





Brak komentarzy :

Prześlij komentarz