Kto widział chociaż raz pleśń, to wie, że pleśń pleśni nie równa. Zazwyczaj samo słowo pleśń jest tak odrażające, że odechciewa się wszystkiego, a już najbardziej chyba jedzenia. Jednak ten, kto odważył się spróbować sera pleśniowego, to wie, że nie taki diabeł straszny jak mu nos namalowano... Próbując początkowo delikatnych serów typu brie można naprawdę przekonać się do tego typu wyrobów, stopniowo kosztując nieco bardziej wytrawnych - jak choćby ser pleśniowy typu rokpol, którego użyłem w tym przepisie. Ma on intensywny, słonawy smak, a jak posiedzi troszkę w ciepełku, to robi się aksamitny i kremowy. I co ciekawsze, charakterystyczny zapach minimalizuje się tuż po dodaniu go do kremu brokułowego.
Błyskawiczna brokułowa z orzechami włoskimi i serem pleśniowym
Brokuł sztuk jeden. Odcinamy różyczki. Wrzucamy je do mocno gotującej, delikatnie osolonej, wody. Dzięki temu brokuł nie straci koloru. Wyciągamy warzywo do drugiego garnka jak tylko nóż z łatwością przejdzie przez podstawę różyczki. Dolewamy stopniowo wodę, w której brokuł gotował się - miksujemy blenderem do momentu uzyskania pożądanej konsystencji. Doprawiamy solą i pieprzem, niczym więcej. W oczekiwaniu na ugotowane brokuły przygotowujemy orzechy włoskie i ser, które to następnie układamy na środku talerza. Wlewamy zupę. Warto pamiętać, żeby nie wlać schłodzonej zupy, gdyż zgęstnieje i będzie taka ciamciaramcia. Na koniec kilka kropel oliwy.
Wg mnie jedno z lepszych zestawień kulinarnych jakie człek zmyślił sobie - specyficzny posmak orzechów, delikatność brokułów oraz moc sera pleśniowego, który łączy wszystko w jedną całość. Proste, nieprzekombinowane. Takie jak życie w Madrycie...
Brak komentarzy :
Prześlij komentarz