Zamość. Jest niedziela. Przepiękna Starówka, a na niej mnóstwo ludzi - w restauracjach i ogródkach letnich. Czuć, że miasto żyje i w kontekście miejsca do spoczynku jest z czego wybierać. Padło na restaurację, a właściwie Klub Bohema. Na pierwszy rzut oka - jest nieźle. Zamawiamy - naleśniki ze szpinakiem i lucjan czerwony z tagliatelle i kasztanami.
Co do naleśników - bez rewelacji, aczkolwiek solidna porcja szpinaku. Brak jakiejś dekoracji sprawił, że danie wydaje się być nudne jak samo ciasto naleśnikowe. Niemniej jednak ponad godzinne oczekiwanie na rybę było nawet warte swojej ceny (35 zł). Sos kasztanowy z grzybami miał fajną, kremową konsystencję, same kasztany stawiały lekki opór zębom - co lubię, tak jak w makaronach. Lucjan - bardzo rzadko spotykana u nas ryba. Ta była OK - fajny, delikatny, wręcz nierybny smak i zapach - coś innego. W całym daniu brakło czegoś, co by podniosło kasztanowy smak sosu, wzmocniło delikatny smak tak dobrej ryby. Mimo wszystko, danie z rybą warte spróbowania.
Lucjan czerwony w Zamościu
Co do naleśników - bez rewelacji, aczkolwiek solidna porcja szpinaku. Brak jakiejś dekoracji sprawił, że danie wydaje się być nudne jak samo ciasto naleśnikowe. Niemniej jednak ponad godzinne oczekiwanie na rybę było nawet warte swojej ceny (35 zł). Sos kasztanowy z grzybami miał fajną, kremową konsystencję, same kasztany stawiały lekki opór zębom - co lubię, tak jak w makaronach. Lucjan - bardzo rzadko spotykana u nas ryba. Ta była OK - fajny, delikatny, wręcz nierybny smak i zapach - coś innego. W całym daniu brakło czegoś, co by podniosło kasztanowy smak sosu, wzmocniło delikatny smak tak dobrej ryby. Mimo wszystko, danie z rybą warte spróbowania.
Brak komentarzy :
Prześlij komentarz