Trójmiasto po trosze - Gdańsk

Polska. Polska północna. Jedno z województw gdzieś tam w górze na mapie. Może być pomorskie. Pewnie dlatego, że jest po morzu... Tysiące turystów odwiedza tą część Rzplitej po to aby odpocząć. Jakkolwiek rozumieć odpoczynek, bo czy nie macie tak nagminnie, że wracając po weekendzie do pracy odczuwacie jeszcze większe zmęczenie niż miało to miejsce w miniony piątek?! Ała, to boli, czasami przez 8 godzin w ciągu doby, największe migreny są zazwyczaj między 8:00 a 16:00. No ale są wyjątki od reguł i wcale tak nie musi być zawsze. Wyobraźmy sobie, że można odpocząć na urlopie. Tak trochę zasmakować czegoś nowego, zobaczyć to i owo – po prostu chce się. Zasada na tą kilkudniową wyprawę była prostu – bez pośpiechu, zjeść coś w Gdańsku, Gdyni i Sopocie. Zobaczyć morze tak blisko, że aż będę mokry (w 100%). A, no i spróbować odpocząć.

Gdańsk

Nikt nie zaprzeczy, że w centrum miasta trudno znaleźć uliczkę, na której nie sprzedawano by bursztynów. Jest to może i fajny widok ale mam wrażenie, że nie sprzedaje się tego od groma. No ale jest na czym oko zawiesić. Z pewnością którakolwiek z uliczek prędzej czy później zaprowadzi nas do miejsca, gdzie serwują jakieś jedzenie. Niekiedy wydawałoby się, że będzie genialne, no bo kaszebskie, oparte na ciekawych smakach. No jak to jeden kaszub kiedyś powiedział, ta kraina jest wyróżniona przez Boga – mieszkańcy mają dostęp zarówno do rzek, jezior, morza, lasów i gór. Więc czego jeszcze chcieć…

 
Tawerna Mestwin, ul Straganiarska 20/23
Podobno nie chodzi się do tego miejsca w poniedziałek. Czart jakiś chciał, że właśnie w poniedziałek tam byłem. Najgorzej nie było. Zaczynamy od gęstej zupy musztardowej. Generalnie danie w porządku, dobrze przyprawione, zagęszczone najprawdopodobniej zmiksowanymi ziemniakami, aczkolwiek musztarda przyzwoicie ożywiła smak tej zupy. W oczekiwaniu na dania główne dostajemy specjalność restauracji – napój ogórkowy. Można by rzec, że orzeźwiający ten napój głównie ze względu na sporą zawartość pieprzu w połączeniu z octem. Niemniej jednak sporo świeżego kopru nadaje charakteru całości. Placki ziemniaczane można zaliczyć do jednych z gorszych jakie jadłem. Mimo iż wyglądały naprawdę ładnie, to wewnątrz znaleźliśmy jedną wielką wodnistą papkę. To co łączy kolejną potrawę z plackami to totalny brak soli, wyrazistego smaku potrawy – placek po węgiersku (oczywiście w karcie nazwane to było jakoś inaczej ale wykonanie jak wszędzie). Sam placek lipnie gumiasty i dziwnie wysuszony w środku… Największą porażką okazały się pierogi z mięsem. O i ile można  w ogóle nazwać to danie pierogami z mięsem, to chyba pokusiłbym się o nazwę: ciasto do pierogów i ups, niechcący maznąłem papką mięsną w środku. Ciasto strasznie twarde, tradycyjnie niedosolone, mięso bez smaku mięsa. Na deser wysoki rachunek w stosunku do jakości i ilości. Jedyny plus w ogromie minusów to Pani kelnerka, która była uprzejma mimo naszych uwag. No ale dla miłej obsługi to można i do McDonalds’a pójść, a na obiad do babci…






Browar Piwna, ul. Piwna 50/51
Jak to mówią – w marcu jak w garncu, kwiecień plecień, bo przeplata trochę zimy, trochę lata. A w lipcu? Kurna, w lipcu jest gorąco. Tak, nawet nad polskim morzem bywają wariacje na temat wysokiej temperatury sięgające 30. stopni! A jak gorąco, to na piwo. A jak na piwo to na ulicę Piwną do Browaru Piwna. Lokal szczyci się tym, że nieustannie popełniają tutaj produkcję własnego piwa. I dobrze, bo wychodzi im to całkiem nieźle skoro za jednym razem potrafią wyprodukować jednego gatunku piwa w ilości ok. 800 litrów i podobno mogą to sprzedać w ciągu tygodnia!?! Piwo pilźnieńskie naprawdę smaczne, porównywalne do tego z wrocławskiego Spiżu. W tym mikro browarze produkują wspomniany pils, pszeniczne, dunkel i alt. Ceny trochę wysokie – np. za pilsa 0,4 l zapłacimy 9 zł, natomiast za litrowy kufel bursztynowego napoju już 22,5 zł. I to może co poniektórych odstraszyć, jednak smakosze piwa siorpną porządny łyk piwa, mrużąc tym samym oczko lewe i prawe przed ogromem promieni słonecznych. Uff, gasimy pragnienie w mig!



Mam świadomość, że powyższy obraz kulinarnego Gdańska jest tak ubogi, że nie można go nazwać obrazem, nawet ni szkicem i myślą o zamiarze szkicu. Padło na te dwa miejsca, może do Mestwina nie w poniedziałek, może do Browaru późną wieczorową porą będzie jeszcze lepiej, może nie jest aż tak drogo? Tego to nawet najstarsi kaszubi nie wiedzą! To wszystko nie zmienia faktu, że Gdańsk jest pięknym miastem, ze swoją historią wyłaniającą się na każdym kroku, w każdej uliczce.

Niedługo kilka słów o Sopocie, Gdyni i coś jeszcze z tego północnego województwa tuż po morzu, a tym czasem

Post Scriptum




Nie każdemu fakt organizacji Euro 2012 w Gdańsku przypadł do gustu.

 
I kto by pomyślał - przyszłość na wyciągnięcie ręki - i to za 2 zł tylko!

Dawaj kasę, dziadu z aparatem!

Nieśmiertelny

Mysza Wstydnisia

Najprawdziwszy z piratów, podobno zna go sam Johnny Depp.

1 komentarz :

geniusnutrition.pl pisze...

Muszę kiedyś w swoim życiu wyjechać tam do Gdańska bo naprawdę jest tam przepięknie.Chodź znam miasta które są ładniejsze.

Prześlij komentarz