Dzień dobry, zastałem wołowinę? Czyli przepis na wołowinę po burgundzku

boeuf bourguignon, wołowina po burgundzku,

Wołowina po burgundzku czy boeuf bourguignon? A może po prostu gulasz wołowy? Czasami mam wrażenie, że wytworzyliśmy pewna otoczkę, wręcz aureolkę wokół postaci Julii Child i "jej" wołowiny po burgundzku. Z całym szacunkiem dla tej niesłychanie barwnej osoby ale myślę, że nie chciałaby by nazywano ten przepis jej przepisem "wołowina po burgundzku a 'la Julia Child" bo przecież gdzieś się go musiała nauczyć, podpatrzeć, podrasować ten przepis. Myślę, że nie należy nadmiernie mielić tej wołowiny z Julią i jej historią. Niemniej jednak warto pamiętać namiętny związek Dżulji z mięsem w każdej postaci. Kiedyś kolega powiedział "jak zwał, tak zwie" więc czy to będzie boeuf bourguignon czy boeuf a'la bourguignon - gulasz wołowy będzie gulaszem wołowym i basta.

Oczywiście to, co ja zrobiłem z wołowiną nie śmiałbym porównać do wersji gulaszu wołowego wypuszczonego z rąk zaprawionej w bojach ekipy z krakowskiego Zazie Bistro. Śledząc wiele przepisów i interpretacji gulaszu z wołowiny można natknąć się na różne rzeczy, a właściwie ich brak jak np. zero informacji o tym w jakiej temperaturze i jak długo trzymać gulasz w piekarniku (nie na gazie). W tradycyjnym przepisie Julii Child czy też innych kucharzy do gulaszu podaje się duszone pieczarki i np. boczek. Myślę, że przy wołowinie jest to akurat zbyteczne gdyż dzięki długiemu marynowaniu mięsa jak i walorom smakowym zamkniętych w czerwonym winie potrawa z kilku składników nabiera innego wymiaru i nie trzeba jej takich kompanów.

boeuf bourguignon, wołowina po burgundzku,



Kupujemy wołowinę. Nie musi być droga część, szukajcie śmiało np. goleni (ok. 1,2 kg), która nadaje się z powodzeniem do duszenia (ok. 30 zł/kg). Jeśli macie sprawdzonego dostawcę mięsa pytajcie co ma, co może załatwić aby w rozsądnej cenie nadawało się do długiego i powolnego duszenia. 

Insze składniki. Wybierając wino nie musimy oczywiście kupować drogiej butelczyny z Burgundii ale wystarczy nam wytrawne czerwone wino o pełnym i wyrazistym aromacie za kilkanaście złotych. Potrzebujemy także: 2 marchewki, 2 średnie cebule, 2 ząbki czosnku, seler (zieloną część), pół kostki masła, świeża gałązka rozmarynu, łyżka koncentratu pomidorowego, 2 łyżki sosu worchestershire, 2 czubate łyżki mąki.

Najpierw podgrzewamy wino aż się zagotuje, odstawiamy do ostygnięcia i delikatnie ciepłym płynem zalewamy pokrojoną w grubą kostkę wołowinę (ok. 4 cm grubości). Odstawiamy mięso do lodówki na 24h, po czym przelewamy je przez sito, zachowujemy płyn. Odsączamy dokładnie mięso na ręczniku papierowym/szmatce. Czekamy aż wołowina będzie miała pokojową temperaturę. W garnku rozgrzewamy porządnie oliwę i smażymy mięso (można to robić partiami). Wybierzmy garnek z przykrywą, który będziemy mogli włożyć do piekarnika! Zalewamy mięso zachowanym winem z marynowania, dorzucamy pokrojone w spore kawałki warzywa. Solimy całość ok. 2 płaskimi łyżeczkami soli i wkładamy garnek do piekarnika.

Temperatura. Z jednego przepisu wydawało mi się, że taki jeden dość szacowny szef kuchni, nie może się mylić. Podał on, że piekarnik musi być rozgrzany do temperatury 100 stopni. Jednak nie zaufałem mu i podkręciłem temperaturę. Najważniejszy jest cel - tak ustawić temperaturę w piekarniku aby mięso "pykało" sobie powolutku, a nie gwałtownie gotowało się. To osiągnąłem ustawiając stopniowo temperaturę w piekarniku na 150 stopni.

Czas. Jeden przepis mówi 2,5 godziny, inny 180 minut, jeszcze inny 4,5 godziny. Jak jest naprawdę? Hmm, a jaki jest cel? Aby mięso było kruche ale aby się nie rozpadało samoistnie podczas duszenia. Ja czekałem na swoje mięso 4h (po 3 godzinach dorzuciłem gałązkę rozmarynu i czosnek). Po tym czasie przelewam ponownie mięso przez sito, zachowany płyn przelewamy na szeroką i duża patelnię (szklankę tego płynu zachowujemy osobno, z sita zachowujemy mięso i marchewkę, reszta ałt). Duży ogień pod patelnią i zagotowujemy sos. W miseczce ucieramy mąkę i łyżkę masła. Do takiej mikstury wlewamy powoli zachowana szklankę schłodzonego roztworu winnego (łatwiej się łączy zimny płyn z taką "nienarodzoną" zasmażką). Gęstą miksturę łączymy z gotującym się sosem (mieszamy stale). Czynność tą powtarzamy aż uzyskamy zadowalającą nas gęstość sosu. Dodajemy przecier pomidorowy, sos worchestershire, doprawiamy solą i pieprzem. Wkładamy do sosu uduszone mięso z marchewką. Na koniec dorzucamy ok. 2 łyżki masła i rozprowadzamy w sosie aby uzyskać aksamitna powłoczkę. 

Dodatki. Może to być nasza ulubiona kasza, domowy makaron typu fettuccine albo po prostu młode ziemniaki podsmażane na oliwie ze szczypiorkiem oraz świeżą fasolką gotowaną i podsmażoną na maśle. A gdyby to zjeść z pieczywem? A dlaczegóż by nie? Porwać w rękach chrupiąca bagietkę i wytarzać ją perfidnie w aromatycznym sosie! Wrrrr!

boeuf bourguignon, wołowina po burgundzku,

Na koniec. 24 godziny marynowania. 4 godziny duszenia. 0,5 godziny kończenia sosu i przygotowywania dodatków. I nie wiem czy to nazwać wołowina po burgundzku czy jest to nadzwyczajny w świecie gulasz wołowy. Wiem jedno. Warto czekać te ponad 100,000 sekund aby delektować się kruchym i aromatycznym mięsem, oj tak!

Brak komentarzy :

Prześlij komentarz